Niedawne (późna wiosna 2022 r.) przydrożne prace porządkowe, polegające między innymi na wycince niektórych drzew, zwłaszcza zaś gęstych krzewów, które porastały pobocze asfaltowej drogi pomiędzy Dębieńcem i Turznicami (bliżej Turznic), odsłoniły okazałego, zgoła tajemniczego kamiennego świadka bardzo odległej przeszłości; precyzyjniej rzecz ujmując - obecnie niemal przydrożnego menhira.
"Przydrożny" menhir (fot. Włodzimierz Appel)
Menhir ten wyrasta z ziemi na niemal 3 metry i trudno tymczasem dokładniej określić, jak głęboko tkwi w gruncie. Należy on do grona stosunkowo okazałych zabytków tego typu, ponieważ wysokość tzw. większych menhirów, która bywa naturalnie różna, mieści się najczęściej w przedziale od 3 do 6 metrów, choć, co może warto podkreślić, od dawna znane są na terenie Europy i takie wyjątkowe okazy, których wysokość sięga kilkunastu metrów. Jednakże w Polsce istnienia podobnych monolitów chyba nie odnotowano (nie mówimy o takich formacjach skalnych, jak na przykład Maczuga Herkulesa z Ojcowskiego Parku Narodowego). Tym bardziej zatem menhir spod Dębieńca budzi zaciekawienie i w pełni zasługuje na fachowe zainteresowanie się nim archeologów.
Menhir "en face" oraz widziany z lewego boku (Fot. Kosma Appel)
Kiedy spoglądamy na ten megalit, zwracają uwagę przede wszystkim dwa szczegóły, a mianowicie stożkowaty wierzchołek menhira oraz jego dwa wyrównane lica, powstałe raczej w naturalny sposób, aniżeli w efekcie celowego usunięcia jakiejś zbędnej masy kamienia. Uwzględniając wypukły kształt jego drugiej strony (umownie nazwijmy ją "tylną") i krzywizny boków można obliczyć, że obwód tego menhira w najszerszym miejscu wynosi około 320 cm.,
a po możliwie starannym obejrzeniu megalitu z każdej strony stwierdzić, że na jego powierzchni nie widnieją żadne ryte lub barwione znaki, które, być może, ułatwiłyby interpretację tego znaleziska. Tak bowiem, jak to się dzieje w wypadku wielu innych menhirów, tak i w tym wypadku określenie jego rzeczywistej funkcji i znaczenia nie jest oczywiste. Najczęściej wskazuje się na to, że megality, zwłaszcza jako elementy dolmenów i kromlechów, związane są z pochówkiem i stanowią istotny element(y) niegdysiejszych grobowców nie tylko z okresu neolitu, ale także z czasów późniejszych. W Polsce najbardziej znane kamienne kręgi (na przykład ze wsi Odry koło Czerska) pochodzą już z czasów rzymskich.
W odniesieniu do naszego menhira należy jeszcze zwrócić uwagę na pewne znamienne szczegóły. Przede wszystkim jego lokalizacja wskazuje na to, że doskonale mieści się on w zasięgu występowania megalitów na obszarze Polski.
Na dodatek lokalizacja ta wpisuje się w nieco szerszy lokalny kontekst. Jak bowiem wiadomo, przy wznoszeniu fundamentów pałacu w Dębieńcu znaleziono około 50 urn pochodzących z czasów pogańskich. Fakt ten zdaje się potwierdzać niegdysiejsze istnienie w niedalekim sąsiedztwie jakiegoś starego cmentarzyska, na którego temat dziś trudno jednak powiedzieć cokolwiek pewnego. Jak swego czasu zaznaczył bowiem Godfryd Ossowski, gdy przypadkowo natrafiono tam na groby skrzynkowe, zostały one zburzone, "a znajdujące się w nich urny zniszczono na miejscu".
Nie jest zatem rzeczą wykluczoną, że i menhir spod Dębieńca, który obecnie wydaje się być pojedynczym megalitem, pierwotnie stanowił centrum jakiegoś kamiennego kręgu grobowego. Takie przypuszczenie w jakieś mierze usprawiedliwiają małe i większe kamienie, które dziś dostrzec można zarówno nieopodal menhiru, jak i leżące (rozrzucone) na nasypie po drugiej stronie szosy. Choć ów monolit został odkryty już podczas prac prowadzonych w związku z budową asfaltowej drogi od strony Grudziądza pomiędzy Turznicami i Dębieńcem, to jednak nie znalazłem w lokalnej prasie notatki o takim odkryciu. W każdym razie nasz menhir z pewnością zasługuje na przeprowadzenie przynajmniej sondażowych badań archeologicznych i uwzględnienie go w katalogu megalitów w Polsce. Mógłby się̨ więc tam znaleźć identyfikowany nazwą „Włodzimierz”.
Literatura: